Wychyliwszy się z krzaków, samiec alfa Watahy Srebrnego Chabra popatrzył Akselowi, samcowi alfa WWN prosto w oczy - zimne i bezlitosne. Wilk niezauważalnie zmarszczył brwi, nie wypowiedziawszy ani słowa. W końcu, powiedział cicho:
- Więc tu jesteś, Berylu.
Mundus również patrzył na wilka wzrokiem, jakiego ten nie widział od długiego czasu. Nie mierzył go jednak chłodno, jak robił to Aksel, ani analitycznie, jak sam miał w zwyczaju, nie przenikał każdego jego gestu, po prostu patrzył.
- Akselu... - wycedził Beryl przez zęby - nie każ mi posuwać się do ostateczności... tfu! - splunął - co ja mówię! Nie chcę przez ciebie posuwać się do ostateczności!
- Ha ha... - wilk roześmiał się głośno - wy ze swoją watahą możecie mi naprawdę mocno uszkodzić wojsko. WWN nie takich już pokonywaliśmy!
- Zobaczymy... - warknął samiec alfa WSC.
- Właśnie, zobaczymy - pokiwał głową drugi wilk - a teraz raczcie przyjąć ode mnie zaproszenie. Nie jesteście tu przecież bez potrzeby. Nie zwykłem nękać przeciwników politycznych w taki sposób. Czy mogę prosić? - tu przybliżył się do Lerki i ukłonił się lekko.
- Nie - mruknęła, cofając się o krok.
- Zobaczymy... - powtórzył po raz kolejny. Para alfa Watahy Srebrnego Chabra ruszyła za wilczurem, wymieniając co chwila zatroskane spojrzenia. Lerka razem z Mundusem szli obok nich, nic nie mówiąc. Wreszcie wszyscy zatrzymali się na kolejnym wzgórzu, pokrytym kamieniami i pojedynczymi kępkami trawy.
- Straże! - krzyknął samiec alfa WWN, odwracając się do strażników stojących za nami. Wilki bez słowa rzuciły się na nieszczęsnego Mundusa, który osunął się na ziemię pod ciężarem kilku wielkich basiorów poddając się bez walki.
- Po cóż to?! - jęknął słabo - przecież i tak ledwo trzymam się na nogach...
- Lerko... - Aksel uśmiechnął się zalotnie, podchodząc do wadery.
- Co...? - wadera odskoczyła zwinnie - co ty robisz?!
W tej chwili Mundus zerwał się na równe nogi i syknął z nieopisaną złością:
- Psie...!
Wilk nie zwrócił na to jednak zbytniej uwagi. Widział, że ptak, nie będący w stanie zrobić kilku kroków nie chwiejąc się, jest mocno trzymany przez jednego ze strażników.
- Chodź, moja droga! Obietnica jest obietnicą a układ układem! Dzisiaj się pobierzemy! - skoczył w stronę wilczycy, która potknęła się o kamień i upadła na ziemię.
- Nie... - wadera odepchnęła Aksela. Lecz ten chwycił ją za łapę i przyciągnął do siebie.
- Będziesz moja i tylko moja! - krzyknął radośnie.
W tej chwili jak spod ziemi wyskoczyło kolejnych czterech strażników, którzy rzucili się na Beryla i Eclipse, parę alfa WSC.
- Każ wołać duchownego - powiedział do jednego ze strażników Aksel - udzieli nam ślubu.
"Duchowny" przybył po chwili. Po chwili, ceremonia ślubu (która w WSC wyglądała zupełnie inaczej, i której Eclipse i Beryl nigdy wcześniej nie widzieli) zakończyła się. Zostało jeszcze tylko "Tak" lub "Nie". Lerka nie mogła powstrzymać łez.
- Lerko! - Mundus odwrócił wzrok od wadery zamykając oczy, nie chcąc pewnie patrzeć na ceremonię - nie masz przymusu. Berylu, powiedzże coś! - spuścił głowę, słysząc szloch wadery.
- Nie musisz! Będziemy walczyć! - warknąłem bojowo, usiłując wyrywać się z uścisku dwóch strażników.
- No, dalej! - samiec alfa Watahy Wielkich Nadziei z wymuszonym uśmiechem złapał waderę za łapę.
- TAK! - Lerka znów wybuchła płaczem.
Mundus zachwiał się i upadł z towarzyszącym mu triumfalnym okrzykiem strażników, którzy w jednej chwili odstąpili go i zaczęli beztrosko radować się zwycięstwem.
Eclipse strwożona zakryła pysk łapą a Berylowi zakręciło się w głowie.
Od tej chwili byli zupełnie zależni od WWN.
- No, moi drodzy - Aksel z wyższością i triumfująco-złośliwym uśmiechem odwrócił się w ich stronę - jutro zaczynamy układy. Myślę, że teraz nie będziecie tacy skorzy do odmawiania. Strażnicy! Odprowadźcie ich do jaskini. Robi się późno. Ach! Zapomniałbym! - podszedł do Mundusa - ty, mój przyjacielu... szwagrze! - zachichotał - mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, by Lerka spędziła noc tym razem w MOJEJ jaskini?
- Psy... psy - ptak nie spojrzał nawet na wilka. Wbił wzrok w ziemię, nadal leżąc na trawie.
Anonimowy Kronikarz
Anonimowy Kronikarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz